Z okazji roku blogowania (który minął 6.05) nie będę sobie śpiewać sto lat, nie czekam na życzenia i nie będę robić podsumowania tego, co się tutaj działo i jak bardzo się zmieniłam. Nie, bo nie. O, zmieniłam zdjęcie profilowe na fanpage'u bloga i swoje profilowe na koncie google. A poza tym - nic specjalnego. Mogłabym napisać cokolwiek, ale nie są to jakieś porywające historie, każdy ma swoje lepsze i gorsze dni, tygodnie tudzież miesiące, nawet. Wracając jednak do tego jakże małoważnego święta... postanowiłam odświeżyć swój urodzinowy outfit, bo szczerze mówiąc, od ponad miesiąca planowałam kiedyś i tak to zrobić. W prawdzie nie jest to jego w 100% oryginalna wersja, ale powiedzmy, że większa niż mniejsza część jest taka sama. Tunika i legginsy - bez zmian. Komin - miałam, ale zgadnijcie jaki... No jak nie trudno się domyślić, nie ten różowy, ale nie będę po raz kolejny pokazywać swojego ulubionego w panterkę. Bo ile można... Ach! I buty - to, że nie hasałam w trampkach po śniegu to oczywista oczywistość. A że teraz żar się leje z nieba, to wybrałam wersję light, powiedzmy.
On the occasion of a year of blogging (which passed 6.05) I won't sing 'Happy Birthday' to me, I don't want to hear any wishes and I won't write the summary of my blog-life and how much I've changed. No, just won't do this. Oh, I've almost forgotten, I've changed the profile photo on the blog's fanpage. And my profile photo on Blogger account. But other matters - nothing special, at all. I could write anything but these are not catchy stories, everybody has better and worse days, weeks and even months.
Coming back to this meaningless anniversary... I decided to refresh my b-day outfit because, frankly speaking, I was thinking about doing this for longer than a month. It's not 100% oryginal version but, let's say, more than less is the same. Tunic and leggins - no changes. Scarf - I had it but guess which one exactly... It is not so difficult to say that not this one but I won't show the red one with leopard print again. Cause how many times can I do it... Oh! Shoes - the fact that I didn't wear them for last week of March is obvious. This is to say that we had extremely winterish beggining of spring. But the boiling hot is coming, I mean it has came at all, so I chose light option, let's say.
fot. Łukasz Trzeciak / me
tunic: nn / bracelet with corals: k&Trend
17 komentarzy:
Tunika świetna!
Gratuluje rocznicy i życzę wytrwałości :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili:)
Świetna tunika , i jaka młodzieńczosc od ciebie bije ! Fajnie !!!
kolejnych lat życzę!
suuper look:)
tuniczka jest prześliczna! ;)
Gratuluję wytrwałości! ;*
ładnie wyglądasz:)
bardzo pozytywnie;) zaobserwowalam i zapraszma do mnie na bloga .MiŁEGO DNIA ZYCZĘ;)XOXO
oczywiście,że obserwquję , tylko komputer mi zamulił;p Mam nadzieję,że Ty równiez do mnie dołączysz i będziesz wpadała cześciej ;-)
www.sandicious.blogspot.com
hej uwielbiam Twój kolore i fryzurke;p
ale to już mówiłam, wiep;p
heh a tak poza tym to wszystko super:)))
Bardzo ładna stylizacja. Szalik świetnie kontrastuje z szarościami reszty:) Pozdrawiam:)
następnym razem mam nadzieję, że się uda!:)
www.cookplease.blogspot.com zapraszam na omleta!
Oj tam, oj tam - wcale nie musisz śpiewać sto lat - ja Ci zaśpiewam, tylko uwaga uszy Ci mogą zwiędnąć od mojego fałszowania - trzyyy, czteryyyy... 100 LAT, 100 LAT ! :)
gratuluję!
a tunika - piękna
fajny szal i ladne bransoletki :)
zapraszamy w wolnej chwili :)
Boskie zdjęcia, boska stylizacja!
Dodaję do obserwowanych :)
I zapraszam do siebie: http://madamepoupee.blogspot.com/
Great outfit, love the use of colour!
x Sam
super masz te zdjęcia;)
obserwujemy?
Prześlij komentarz