followers


niedziela, 25 listopada 2012

peace and quiet.

Życie w mieście nadaje specyficzne, trudne do utrzymania na dłuższą metę tempo. Jest to oczywista oczywistość, kto miał okazję się o tym przekonać, ten dobrze wie, co mam na myśli. I nie uzmysłowiłam sobie tego po kolejnym weekendzie spędzonym gdzieś w centrum między jednym spotkaniem a drugim, ale w znacznie mniejszym mieście, gdzie warszawskie weekendowe godziny szczytu oznaczały tyle co garstkę ludzi na zastygłym w bezruchu rynku. Tak, możliwe, że brzmi to ni mniej ni więcej jak gadanie mieszczucha zakleszczonego w biegu stolicy, ale zeszły weekend dał mi to wyraźnie do zrozumienia - sami siebie nakręcamy, a później narzekamy, że nie mamy chwili dla siebie.

Living in a city gives specyfic, hard to manage for longer period of time speed. It's obvious, who has ever had an occasion to try it knows what I mean. And I did not get a hanging about it after the weekend spent somewhere between two  in the city centre but in smaller town, where weekend's rush hour means nothing else like some people in the middle of a motionless square. Yes, it sounds like dweller's babbling but last two days showed me that we are winding up ourselves and than we are grumbling that we have no time to relax.








fot. Łukasz Trzeciak
shorts: nn (sh)

Top już był prezentowany w wersjach letnich tu i tu.

Top was presented before in summer outfits here and here.

Z okazji tej oto refleksji przychodzi mi do głowy film, który całkiem niedawno wrzuciłam na facebooka. O tym może jeszcze napiszę innym razem, ale teraz powiem jedno - polecam każdemu taką chwilę :)

On this occasion I have a film (click) in my mind. I showed it some time ago on my fanpage but I would write about it later, I hope. Now, I can tell you - I'd really recommend it to you - this kind of a moment :)

2 komentarze:

Unknown pisze...

masz rację, najpierw sami zapracujemy na to, żeby czasu nie mieć, a później narzekamy:(
stylizacja bardzo fajna, śliczna bluzka!

I am Lika pisze...

fajny zestawik :)