Każdy ma jakieś swoje love. Jest np. neonoveLOVE, pasteLOVE itd. Moje w dzisiejszym poście jest akurat bugrundowe, o. Mimo tego, że burgund wkroczył z hukiem na salony ponad pół roku temu, to nadal jest moim faworytem w kilku kwestiach.
Po pierwsze pasuje praktycznie do wszystkich kolorów, po drugie jest dobry na każdą okazję (a przynajmniej nie jestem w stanie sobie przypomnieć, czy istnieje jakaś, na którą nie jest wskazany) i po trzecie - pasuje do każdej części garderoby. Taaak!
A mimo wszystko cały czas jest dość, hm... oryginalny i raczej rzadko spotykany.
Ze swoich czerwono winnych zdobyczy najbardziej jestem dumna z butów! Kiedyś marzyły mi się takie czarno-białe. Kiedyś, to znaczy do czasu, gdy zobaczyłam te na półce w sklepie. I nie przypominam sobie, żebym w ostatnim czasie (okej, powiedzmy że w ostatnim roku) tak szybko podjęła decyzję o kupnie butów, jak wtedy. Ot, tak i były! Wspaniałe uczucie, o którym już zdążyłam zapomnieć, niestety...
fot. Łukasz Trzeciak
shoes: Deichmann / jacket: H&M
6 komentarzy:
kurteczka <333
Thank you so much dear!
your shoes are very cool! <3
Miky.
calipsosphilosophy.blogspot.com
śliczne buty!
Super wyglądasz. :)
wyglądasz rewelacyjnie! bardzo podobaja mi sie Twoje zdjęcia:))
P.S. dodaje do obserwowanych i w sumie nie wiem dlaczego dopiero teraz;p skoro co chwile tu wchodze:D
bardzo ładna bluzeczka!
uwielbiam naszyjniki z pereł ;)
Prześlij komentarz