Od razu odpowiem na pierwsze pytanie mogące przyjść do głowy po szybkim zerknięciu na te zdjęcia - tak, prasowałam tę koszulę zanim ją włożyłam. Problem polega na tym, że jest z tak upierdliwego materiału, że: a) dokładne wyprasowanie jej niemalże graniczy z cudem i b) jak się w niej usiądzie tak to oto się robi. O zapięciu pasów w samochodzie nawet nie wspomnę, co widać na załączonym niżej obrazku.
W ogóle, to ostatnio dostrzegłam bezsens prasowania i wkładania ubrań do szafy. W sensie, że wkładania uprasowanych, a nie w ogóle. No bo jak można uważać to za sensowne, gdy owa garderoba (wcześniej wyprasowana i pięknie złożona) po wyjęciu z szafy wygląda, jak (potocznie mówiąc) psu z gardła...
Swoją drogą, nigdy nie lubiłam tego określenia i (bo) nie do końca wiedziałam co ono znaczy. Ale dzięki swojej psinie bardzo szybko przekonałam się, o co chodzi i nawet, muszę przyznać, nabrało to dla mnie sensu. Oczywiście, że jak człowiek widzi drugie dno w kilku pozornie prostych słowach, to zaczyna mu życie pięknieć. Nie mówię przez to, że "jak psu z gardła" urozmaiciło moją egzystencję, ani że nadało jej jakiś dodatkowy sens... Po prostu mając psa miałam okazję empirycznie przekonać się, co tak na prawdę ta metafora znaczy. No ale nic, wróćmy do prasowania.
Jak już wspominałam są rzeczy i rzeczy. Niektóre z nich da się szybko i zgrabnie wyprasować, innych nie da się w żadną stronę. Albo się da, ale za chwilę i tak jest powtórka z rozrywki, czyli pies.
Rozwiązaniem na moją koszulę (nie wiem, czy słusznym, ale jak narazie jedynym teoretycznym) jest podróż autobusem/tramwajem/metrem w pozycji spionizowanej i nieopierającej się o nic. Biorąc pod uwagę poranne tłumy w komunikacji jest to chyba niewykonalne. Nie wiem, ale sprawdzę. I dam znać. Na wyniki trzeba będzie jednak poczekać.
fot. Łukasz Trzeciak
koszula: H&M / botki: Zara / kolczyki, bransoletka: hand made
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz