followers


środa, 5 czerwca 2013

just like that.

Po raz piąty zaczynam pisanie tego posta. Po raz piąty bardzo chcę zwrócić uwagę na to, że przez dwa tygodnie nie wrzuciłam tu nic. I po raz piąty chcę zaznaczyć, że to wszystko przez praktyki. Ale nie wiem jak zacząć. Krew mnie zaleje za chwil kilka. Paradoksalnie, po weekendzie, padam na twarz. Chcę iść spać i nie martwić się tym, że po miesiącu przerwy w zajęciach muszę rano zwlec się z łóżka i łaskawie pofatygować na uczelnię. Z utęsknieniem czekam na sesję, bo w tejże oto sesji egzaminy mam dwa. Z czego jeden jest tylko formalnością. Czyli powiedzmy, że czeka mnie jeden. Brzmi zacnie i tak też właśnie jest. Jednak zanim to nastąpi muszę stoczyć bój ze wszystkim po drodze. Z czasem przed wszystkim. Ale obawiam się, ze wygrana jest niemożliwa lub po prostu możliwa, ale nie dla mnie. Ubolewam nad tym niemiłosiernie, chciałabym, ale nie mogę, to jest silniejsze ode mnie, dno i pięć metrów mułu. Poszłabym spać. Albo poczekałabym na motywację zajmując się czytaniem książek, które pochłonęły mnie ostatnio w całości. Bez przeżuwania, gryzienia ani zbędnych tego typu rzeczy. Jak co pół roku, mniej-więcej, wpadłam w nie i nie mogę się wydostać. Bosko. Tylko czemu teraz, czemu w tym momencie?
 
A że życie nie jest łatwe, nikt nie mówił, że będzie, to zanim nastąpi ten błogi moment, szerokopojętego chillu, muszę pozwolić, by pochłonął mnie wir tworzenia przeróżnego, pod warunkiem, że będzie naukowe. Tzn. nic poza tym, że mam jeszcze milion rzeczy do zrobienia.
Nie o tym jednak chciałam napisać. Mój wewnętrzny głos  każe mi przekazać słów kilka o tym, co za chwilę zobaczycie. Po prostu należy się wytłumaczenie, usprawiedliwienie, zwyczajnie mówiąc - odpowiedź na pytanie 'dlaczego'.
 
W skrócie - dlatego, że tak wyszło. Tak mnie naszło, żeby wrzucić tu coś aż za prostego. Patrząc na niektóre przebieranki na innych blogach. Na przekór, na złość, po swojemu. I wyszło, jak wyszło. Weekend majowo/czerwcowy pod znakiem fioletów, z moim ulubionym kominem. O tym już wiecie. Prosto, po prostu.
 
Make-up, poza oczami, to sprawka Amilie. Delikatne kolory w sam raz na najbardziej naturalny makijaż. A że w takich właśnie gustuję, to polecam w 100%.
 
 fot. Łukasz Trzeciak

13 komentarzy:

collection of hours pisze...

ślicznie wyglądasz i wybrałas piękne miejsce do zdjęc:)

Little Black Girl pisze...

bardzo ładny, zwyczajny zestaw :)

Ewka Wojewodzic pisze...

Zazdroszczę dziewczynom, którym pasuje taka fryzurka. Rany, rany :)
Fajny zestaw :)

Patrycja pisze...

uwielbiam twój fryz:)

a n ataki butki poluję tylko w innym koloru)

pozdr

K. pisze...

Fiolety i róże Ci pasują ;>
I widzę, że jesteś kolejną osobą, która ostatnio cierpi na brak czasu i ciągłą chęć spania ;x coś się złego na świecie dzieje!:D

Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili:)

szaroscgwiazd pisze...

połączenie różu i fioletu genialne! ♥

Madame Poupée pisze...

dachy <3 Najlepsze sesje tam wychodzą! ;) Super wyglądasz!

MrrBigger pisze...

Bardzo ładny prosty zestaw :) I jeszcze ten dach - rewelacja !!

BERRIES pisze...

Bardzo mi się podoba ♥

BERRIES pisze...

Bardzo mi się podoba ♥

BERRIES pisze...

Bardzo mi się podoba ♥

BERRIES pisze...

Bardzo mi się podoba ♥

BERRIES pisze...

Bardzo mi się podoba ♥