followers


czwartek, 28 marca 2013

my day - 3 days ago.

Wstałam rano, jak co poniedziałek, z radosną myślą, że nic nie muszę. Bo przecież ten semestr obfituje w wolne dni. Wstałam, obejrzałam swoje dłonie, stopy, podeszłam do lustra. Przeprowadziłam rutynową kontrolę wielkości swoich worów pod oczami. No są, ale nawet znośne. Ostatnio chyba lepiej śpię, a na pewno dłużej.
 
Kiedy już się ogarnęłam podjęłam szybką decyzję - to dzisiaj! Więc szybko wydrukowałam kilka potrzebnych zdjęć i pobiegłam do fryzjera. Zadowolona pokazałam swoje zdobycze i powiedziałam, że to jest właśnie to, co chcę mieć na głowie po wyjściu z tego miejsca. Sama nie byłam przekonana, czy oby na pewno, czy tak krótko, ale w końcu włosy nie ręka - odrosną.
 
Po kilkudziesięciu minutach zadowolona wróciłam do domu i z uśmiechem spojrzałam w lustro. Uśmiech szybko zniknął, kiedy zauważyłam, że wory pod oczami jakby się powiększyły, ale w sumie po krótkim czasie nie miało to dla mnie znaczenia.
 
Przyszła pora na zmianę dresu na coś bardziej wyjściowego. Otwieram szafę, a tam BZ, czyli bez zmian, to co zwykle. Nie mam się w co ubrać! Na szybko wyciągam kilka opcji, tworzę jakieś zestawy i na samą myśl, że będę biegać po mieście przez pół dnia na obcasach mam dreszcze. Przez chwilę nęka mnie myśl o dresach i butach turystycznych, które ostatnio bardzo sobie ulubiłam, ale w końcu daje mi spokój. Wybieram trzykolorową tunikę, legginsy i grafitową marynarkę. Do tego dorzucam czerwony komin i robię sobie na głowie artystyczny nieład.
 
Zupełnie nieświadoma tego, co się będzie działo za około godzinę, wychodzę z domu. Krótkie spotkanie samorządu i ustawianie ławek w sali. Kiedy do niej wchodzę - zamieram...
 
Grupa moich znajomych, tort, świeczki, 100 lat. Życzenia, prezenty. Oczywiście popłakałam się jak małe dziecko, ale to pominę...
 
Tak! A potem było z górki. Afterparty, mój chłopak wyskakujący z szafy i te sprawy. I życie się zaczyna!

Nie pamiętam kiedy ostatni raz w moje urodziny było tak zimno... Nie pamiętam dokładnie kiedy jakikolwiek dzień był tak zaskakujący i niespodziankowy...
 
Dziękuję!
 
PS. Zdjęcia będą. Później.
 
A teraz, żeby nie było nudno kilka smakołyków (może nawet urodzinowych) znalezionych w sieci :)
 

1 komentarz:

cook, please! pisze...

Przyjęcie niespodzianka? Genialne <3 Urządzałam kiedyś koleżance..
Obserwuje oczywiscie!

www.cookplease.blogspot.com zapraszam na kokardki z sosem serowym!