Nowością nie jest, że jesień zadomowiła się u nas na dobre. Z jednej strony się cieszę, bo na prawdę miałam już dość tych ciepłych dni (o upalnych nie wspominając)... A z drugiej strony szkoda, że słońce już nie będzie tak radośnie kolorować dni.
Z myślą o chłodniejszych dniach (głównie tych zimowych spędzanych na stoku) kupiłam sobie czapkę smerfa albo hipstera, jak kto woli.
Nowiuśką, nienoszoną zabrałam na wyjazd integracyjny swojego wydziału i, cóż, w skrócie mówiąc pochłonęła ją impreza - krążyła z rąk do rąk i w efekcie do domu wróciłam bez niej. Jednak w miniony weekend, uzbrojona w kupony rabatowe wybrałam się po kolejną mając także zamówienie od znajomych, którym tak bardzo się spodobała. Odchodząc od kasy, z uśmiechem na twarzy i radością w sercu odebrałam telefon z informacją, że czapka się znalazła. Nie będę przytaczać okoliczności, najważniejsze, że była cała i zdrowa. Efektem tej całej sytuacji jest jej nowy właściciel, moja nowa czapka i ogólna podjarka znajomych ową skarpetą.
Nowiuśką, nienoszoną zabrałam na wyjazd integracyjny swojego wydziału i, cóż, w skrócie mówiąc pochłonęła ją impreza - krążyła z rąk do rąk i w efekcie do domu wróciłam bez niej. Jednak w miniony weekend, uzbrojona w kupony rabatowe wybrałam się po kolejną mając także zamówienie od znajomych, którym tak bardzo się spodobała. Odchodząc od kasy, z uśmiechem na twarzy i radością w sercu odebrałam telefon z informacją, że czapka się znalazła. Nie będę przytaczać okoliczności, najważniejsze, że była cała i zdrowa. Efektem tej całej sytuacji jest jej nowy właściciel, moja nowa czapka i ogólna podjarka znajomych ową skarpetą.
Jednak czapka to nie wszystko... W obawie przed deszczem, chłodem, wiatrem, słońcem, mrozem, śniegiem, gradem, burzą itp. w swojej torbie mam pół garderoby. Codziennie rano (to akurat żadna nowość) staję przed dylematem "w co dziś się ubrać??!!", a kryzys następuje w momencie zakładania butów, których nigdy nie jestem pewna w 100%. Ostatecznie z braku czasu wybieram opcję, którą akurat mam na sobie (w momencie patrzenia na zegarek, bo już jestem spóźniona bardziej niż zwykle). Scenariusz taki powtarza się każdego dnia - wstaję spóźniona, szafowe dylematy jeszcze bardziej mnie dołują, a dobieranie butów jest istną masakrą dnia każdego.
Wracając jednak do garderoby w mojej torebce - parasol, czapka, okulary przeciw słoneczne, czasem szalik i buty na zmianę - dla mojej niegdyś pięknej i foremnej torebki (a'la teczki) są końcem. Ona po prostu tego nie wytrzymuje! A ja z kolei nie wytrzymuję bez tych wszystkich rzeczy. I nie pomagają lamenty, błagania, płacze i prośby - z dnia na dzień coraz bardziej się buntuje i, mam wrażenie, mieści się w niej coraz mnie rzeczy.
Powracając jednak do tematu jesieni warto wspomnieć o cebuli, która ma warstwy i ogry mają z nią niby wiele wspólnego. Warzywa warzywami, ale ubierać się na cebulkę nie lubię jakoś przesadnie, jednak w naszym wspaniałym klimacie jest to po prostu konieczne. Tak więc jest i cebula - t-shirt, bluzka z długimi rękawami, kurtka. Dość skromnie... Do tego szalik plus moja nowa czapka i można spacerować. W sumie polecałabym jakieś normalne spodnie, a nie leginsy na takie eskapady, ale wszystko jest do przeżycia i na błędach człowiek się uczy. Zatem ubierajcie się cieplutko i korzystajcie z kolorowej jesieni, póki jeszcze można.
fot. Łukasz Trzeciak
hat : C & A
PS. Tak, zakończyłam tego posta pięknym zdaniem o kolorowej jesieni i dorzuciłam zdjęcie zielonych wiosennych drzew - n.joy!
5 komentarzy:
buty świetnie się łączą z getrami! ;d
Nice outfit! Loving the leggings xx
http://rosalindatj.blogspot.com
podoba mi się
Miło mi, że podoba Ci się mój blog :) U Ciebie też bardzo ciekawie :)
***
Bardzo podoba mi się ta chusta w panterkę :)
awesome sneakers! you look so stunning! <3
Letters To Juliet
Prześlij komentarz