Mały post o małych rzeczach, które nie pozwalają zrobić nawet małych rzeczy (czyt. odpocząć) w domu.
Wczoraj miałam dzień z serii "top gear", czyli niby weekend, ale czasu na chilling nie było. Nie znaczy to, że pracowałam lub miałam zajęcia, o nie nie...
Rano bawiłam się w przewodnika po Warszawie oprowadzając angielskiego gościa mojego wydziału, po południu spotkanie blogerek (i blogera ;D), a wieczorem teatralne show.
Mimo ogólnego zmęczenia, złażonych kilometrów, braku czasu na jedzenie oraz mało reprezentatywnych ciuchów dzień zaliczam do udanych :)
zdjęcia dzięki uprzejmości Kasi K.
A na spotkaniu byli:
4 komentarze:
To gdzie następne spotkanie? ^^
Oby do następnego spotkania :D
Cieszę się, że Cię poznałam ;)
Dołączam oczywiście do obserwatorów.
Pozdrowionka! ;*
pozostaje jedynie napisać: do następnego ;)
Prześlij komentarz