followers


sobota, 27 października 2012

wearing hat DOES metter

Pierwsze typowo jesienne zdjęcia tego sezonu. I ostatnie... Dlaczego? Przez pogodę. Ale nie przeszkadza mi to. Nie, ani trochę! Uwielbiam zimę, mróz i jak trzeba wkładać ciepłe buty. Jak się okazało w przeciągu tygodnia z letniej aury możemy zostać wrzuceni w zimowy krajobraz rodem z połowy stycznia, ewentualnie końcówki grudnia. I wiecie co? Wspaniale się z tym czuję :) Nie mówię tego sarkastycznie, o nie. Ja na prawdę kocham zimę!
Ale koniec tych przydługich dygresji, przypomnijmy sobie wspaniałe jesienne promienie słońca, które w czasie ostatnich dni tak pięknie górowały nad miastem.

There's my first autumn photos this year. And last at least... Why? Because of the weather. But no, I don't care. I love winter, I love when it's cold outside and when I have to wear my boots. And, what is really interesting, during this week we had summer days and now - winter. And I love it! I love winter!
But now, let's remind our sunny autumn moments, when the sun was shining above the city.

fot. Łukasz Trzeciak

hat: szafa.pl

Zestaw dość optymistyczny pod względem temperaturowym. Może tego nie widać, ale było cholernie zimno i na prawdę ledwo dawałam radę. Z każdym zdjęciem moja frustracja rosła i miałam ochotę uciec z krzykiem do domu na gorącą herbatę. Mimo to, wytrzymałam i jestem z siebie dumna :)
I na prawdę się przekonałam, że noszenie jakiegokolwiek nakrycia głowy ma znaczenie!

It's quite optymistic outfit if it comes to temperature outdoor. Maybe it's not so obvious but it was so cool that I wanted to runaway for hot tea. But I managed and now I'm proud of myself.
And trust me, wearing hat DOES metter!

poniedziałek, 22 października 2012

top gear day.

Mały post o małych rzeczach, które nie pozwalają zrobić nawet małych rzeczy (czyt. odpocząć) w domu.
Wczoraj miałam dzień z serii "top gear", czyli niby weekend, ale czasu na chilling nie było. Nie znaczy to, że pracowałam lub miałam zajęcia, o nie nie...
Rano bawiłam się w przewodnika po Warszawie oprowadzając angielskiego gościa mojego wydziału, po południu spotkanie blogerek (i blogera ;D), a wieczorem teatralne show.
Mimo ogólnego zmęczenia, złażonych kilometrów, braku czasu na jedzenie oraz mało reprezentatywnych ciuchów dzień zaliczam do udanych :)


zdjęcia dzięki uprzejmości Kasi K.

A na spotkaniu byli:
 

wtorek, 9 października 2012

hot or hat?

Nowością nie jest, że jesień zadomowiła się u nas na dobre. Z jednej strony się cieszę, bo na prawdę miałam już dość tych ciepłych dni (o upalnych nie wspominając)... A z drugiej strony szkoda, że słońce już nie będzie tak radośnie kolorować dni.

Z myślą o chłodniejszych dniach (głównie tych zimowych spędzanych na stoku) kupiłam sobie czapkę smerfa albo hipstera, jak kto woli.
Nowiuśką, nienoszoną zabrałam na wyjazd integracyjny swojego wydziału i, cóż, w skrócie mówiąc pochłonęła ją impreza - krążyła z rąk do rąk i w efekcie do domu wróciłam bez niej. Jednak w miniony weekend, uzbrojona w kupony rabatowe wybrałam się po kolejną mając także zamówienie od znajomych, którym tak bardzo się spodobała. Odchodząc od kasy, z uśmiechem na twarzy i radością w sercu odebrałam telefon z informacją, że czapka się znalazła. Nie będę przytaczać okoliczności, najważniejsze, że była cała i zdrowa. Efektem tej całej sytuacji jest jej nowy właściciel, moja nowa czapka i ogólna podjarka znajomych ową skarpetą.

 

Jednak czapka to nie wszystko... W obawie przed deszczem, chłodem, wiatrem, słońcem, mrozem, śniegiem, gradem, burzą itp. w swojej torbie mam pół garderoby. Codziennie rano (to akurat żadna nowość) staję przed dylematem "w co dziś się ubrać??!!", a kryzys następuje w momencie zakładania butów, których nigdy nie jestem pewna w 100%. Ostatecznie z braku czasu wybieram opcję, którą akurat mam na sobie (w momencie patrzenia na zegarek, bo już jestem spóźniona bardziej niż zwykle). Scenariusz taki powtarza się każdego dnia - wstaję spóźniona, szafowe dylematy jeszcze bardziej mnie dołują, a dobieranie butów jest istną masakrą dnia każdego.
Wracając jednak do garderoby w mojej torebce - parasol, czapka, okulary przeciw słoneczne, czasem szalik i buty na zmianę - dla mojej niegdyś pięknej i foremnej torebki (a'la teczki) są końcem. Ona po prostu tego nie wytrzymuje! A ja z kolei nie wytrzymuję bez tych wszystkich rzeczy. I nie pomagają lamenty, błagania, płacze i prośby - z dnia na dzień coraz bardziej się buntuje i, mam wrażenie, mieści się w niej coraz mnie rzeczy.
 

Powracając jednak do tematu jesieni warto wspomnieć o cebuli, która ma warstwy i ogry mają z nią niby wiele wspólnego. Warzywa warzywami, ale ubierać się na cebulkę nie lubię jakoś przesadnie, jednak w naszym wspaniałym klimacie jest to po prostu konieczne. Tak więc jest i cebula - t-shirt, bluzka z długimi rękawami, kurtka. Dość skromnie... Do tego szalik plus moja nowa czapka i można spacerować. W sumie polecałabym jakieś normalne spodnie, a nie leginsy na takie eskapady, ale wszystko jest do przeżycia i na błędach człowiek się uczy. Zatem ubierajcie się cieplutko i korzystajcie z kolorowej jesieni, póki jeszcze można. 

fot. Łukasz Trzeciak
hat : C & A

PS. Tak, zakończyłam tego posta pięknym zdaniem o kolorowej jesieni i dorzuciłam zdjęcie zielonych wiosennych drzew - n.joy!