Ostatnie dwa tygodnie i to, co się dzieje w całym tym fashion-świecie wywołały niezłą burzę w mojej głowie. Podsumowując - nie podoba mi się to. Niemodnym gratuluję podejścia do wszystkiego co z modną blogosferą związane, a tym, o których wspominają nawet nie współczuję, bo sami sobie na to zasługują.
Och, należy się też słów kilka o materiale z DDTVN, w którym to Chajzer chciał się dowiedzieć tego i owego od tzw. znawców, czyli blogerów, którzy właśnie twierdzą, że się znają na modzie. Mistrzostwo świata - polecam.
Och, należy się też słów kilka o materiale z DDTVN, w którym to Chajzer chciał się dowiedzieć tego i owego od tzw. znawców, czyli blogerów, którzy właśnie twierdzą, że się znają na modzie. Mistrzostwo świata - polecam.
Tyle, że pisząc o jednej i drugiej nagonce nie wiem czy lepiej się śmiać, czy płakać. Bo w sumie to śmieszne. Ale i żałosne. Boli mnie to, że na podstawie tych samozwańczych wyroczni modowych i ekspertów "znających się" na rzeczy rośnie opinia o blogerach tak ogółem. Nawet nie staram się jej przeciwstawiać, bo i po co? Przecież gołym okiem widać, że ludzie mają parcie na szkło, chcą być znani z tego, że są znani i czekają aż ich zdjęcia obiegną sieć. W myśl zasady "nieważne, co mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska".
Stąd się bierze moje wielkie zwątpienie. Ręce mi opadają, a motywacja sięga prawie podłogi. Jest źle, a nawet najgorzej. I niewiele wskazuje na to, że sytuacja się zmieni. "Znawcy" nadal będą "znawcami", hejterzy hejterami, a blogerzy blogerami. W szerokim tego słowa znaczeniu.
fot. Łukasz Trzeciak
H&M skirt / baseball sweatshirt: nn